Page 42 - Yachting Life Magazine 02
P. 42
YACHTING LIFE / ŻYCIE POD ŻAGLAMI
oni się umacniają w swoich ocenach, a my nasze doświadczenia wyko- rej uczyło się 2500 dzieciaków, potrzebowałem przez jakiś czas pomocy
rzystamy następnym razem. psychologa. To był szok. Pomieszkaliśmy w Polsce 1,5 roku i wróciliśmy
To jest ta mądrość wynikająca z tego, że dużo wiesz, że znasz na Seszele, ale rok 1989 zastał nas już w Gdańsku. Zaczęła się era rejsów
siebie. z tatą po Bałtyku, a potem już samodzielne moje żeglarstwo regatowe,
Wiesz w co wdepnąłeś nie jeden raz w życiu. Poznałeś swoje słabości, od Optymista do Kadeta.
jesteś szczery wobec siebie. Bo jeśli znam swoje słabości, to staram się
nad nimi pracować, nie neguję ich, bo to ignorancja. Kluczem jest osią- Gdzie zaczęła się Twoja pasja do wody?
gnięcie poczucia rzeczywistości, a spin który jest dziś tak popularny Fascynacja wodą zaczęła się na Seszelach. Z tornistrami, po szkole, bie-
i wszechobecny, trzeba stosować, ale na swój użytek. Jeśli jesteś wystar- gliśmy na plażę i wskakiwaliśmy w ubraniach do ciepłego oceanu. Tam
czająco silny, to nikt ci w kaszę nie będzie dmuchał. po prostu żyliśmy w wodzie i to było dobre, proste życie. Tata budował
na Seszelach stocznie, w których powstawały łodzie rybackie nowej
Twoje żeglarstwo zaczęło się na Seszelach, w dzieciństwie, pod generacji. Przyglądałem się temu, sam też chciałem coś budować, coś
okiem taty kapitana. co będzie się unosiło na wodzie i nie zatonie od razu jak do tego wejdę.
Zamiast do zerówki w Polsce, poszedłem do szkoły na wyspie La Digue Budowaliśmy więc z kolegami łódki-łupinki z palmy z kokosa do któ-
z 300 innymi dzieciakami. Byłem tam jedynym białym chłopcem. Do rych wsiadaliśmy żeby popłynąć gdzieś w dal. Na Seszelach urodził się
szkoły chodziliśmy boso, a klapki japonki zakładaliśmy tylko w niedzie- mój najmłodszy brat Bolek.
lę do kościoła. Na naszej wyspie nie było prądu, każdy dom miał własny
generator. Kiedyś na La Digue pojawiły się dwa pierwsze samochody, Odwiedzasz ten raj swojego dzieciństwa?
przypłynęły drewnianym szkunerem z bydłem, cementem, warzywami Tak, byłem tam już kilkanaście razy. Mam na wyspach przyjaciół, a wręcz
i drutem. Niedługo później się ze sobą zderzyły, oczywiście każdy kie- drugą rodzinę. Tam czuję się jak w domu. Często tęsknię. Myślę, że mam
rowca prowadząc je zachowywał się, jakby był na niej sam. Utknęły na w sobie trochę takiego afrykańskiego saudade. Małe społeczności, pro-
zawsze w dżungli, bo nie było przecież części zapasowych, wszystko ści ludzi, silne więzy, absolutny kontrast do tego co w „naszym” świecie.
płynęło statkiem z głównego lądu, długimi miesiącami, zawsze spóź-
nione. To przecież Afryka! Z Seszeli wróciłeś do Polski i zacząłeś swoją sportową, żeglarską drogę.
Na tę piękną wyspę, otoczoną lazurową laguną, przyjechałem z Gdańska W Polsce tata zabrał mnie na rejs na swoim słynnym jachcie Coperni-
Moreny, z szarego blokowiska. Był początek lat 80., a więc szczyt komuny. cus, na którym płynął w regatach dookoła świata w 1973 roku. To był
Nagle zobaczyłem kolorowy, beztroski świat. Nic dziwnego, że po trzech mój pierwszy rejs na Gotlandię, do Visby. Potem tata został kapitanem
miesiącach pokochałem Seszele i stały się one moim domem. Szybko na Pogorii, więc zainteresowałem się żaglowcami. Miałem 16 lat, kiedy
zacząłem mówić po kreolsku, a kiedy po trzech latach trzeba było wra- przepłynęliśmy całą Europę i dziś uważam, że był to ciekawy pomysł na
cać do Polski to nie pamiętałem już dokąd jadę. Gdy wróciłem z mojej młodość. Potem musiałem już sam trochę się w żeglarstwie regatowym
wyspy zamieszkałej przez 900 osób do podstawówki w Gdańsku, w któ- poprzepychać i powalczyć.
Ze swoją załogą, podczas regat na Karaibach/ foto: archiwum OCYC
36 Yachting Life